czwartek, 22 stycznia 2015

Moja niechęć do biblioteki i dlaczego tak mało książek czytałam.

O tym że w Polsce czyta się mało książek wie chyba każdy. Sama do niedawna należałam do tej grupy społeczeństwa w której liczba przeczytanych w ciągu roku książek mieściła się w granicy około 6-7 sztuk. Co było tego przyczyną? Otóż po osiągnięciu pewnego wieku w moim domu nie znalazłam nic dla siebie. Wyrosłam z bajeczek i książek dla dzieci (których w domu było i jest bardzo dużo) a nie dorosłam jeszcze do książek poważnych które czytywali moi rodzice i starsza siostra. Ktoś by powiedział że jeśli się chce czytać to przecież można kupić książkę lub wypożyczyć ją w bibliotece. I ma ten ktoś rację jednak nie do końca. Książki jak wiadomo były i są dość drogie dlatego nie zawsze było mnie stać na zakup czegoś nowego a i miejsca na ich przechowywanie nie było zbyt wiele w ciasnym mieszkaniu.
A książki pożyczane z biblioteki? Powodów dla których przestałam na dość długi czas korzystać z biblioteki jest kilka. Po pierwsze książki z biblioteki bardzo często po prostu śmierdzą a ja uwielbiam zapach świeżego papieru i farby drukarskiej. Jednak dla dobrej książki jestem w stanie zatkać nos na czas jej czytania i nawet nie straszne są mi plamy z jedzenia którym posilał się w trakcie czytania mój poprzednik, Kolejnym powodem mojej niechęci do biblioteki był fakt że w wolnym dostępie (o pojęciu wolnego dostępu napiszę później) znajdowały się książki które absolutnie mnie nie interesowały albo ich rocznik wydania był bardzo zbliżony latom kiedy przyszłam na świat.
Na moją częstotliwość wypożyczeń bibliotecznych miała również wpływ pani bibliotekarka która swoją postawą wiecznie niezadowolonej królowej zniechęcała czytelnika.
Książki w owej bibliotece dzieliły się na książki z wolnego dostępu i tzw spod lady. Te pierwsze znajdowały się normalnie na półkach natomiast do tych drugich mieli dostęp głównie pracownicy biblioteki i ich znajomi. Książki spod lady figurowały w papierowym katalogu woluminów jednak doczekać się możliwości ich wypożyczenia graniczyło z cudem.
Lata mijały a mnie zaczynało brakować słowa pisanego i dlatego zaczęłam szukać okazji cenowych. Książek zaczynało przybywać a miejsca na ich przechowywanie proporcjonalnie ubywało. Dlatego postanowiłam dać drugą szansę bibliotece w której pojawił się katalog internetowy.
Czekałam nieco ponad 6 miesięcy aby biblioteka zapoznała się z  nowym systemem i ruszyłam na "łowy". No i niestety tu spotkała mnie nie miła niespodzianka. Przeglądnęłam sobie katalog (nie było jeszcze możliwości rezerwacji internetowej) i spisałam tytuły które mnie interesują a które według katalogu są dostępne do wypożyczenia. Ku mojej rozpaczy okazało się że nie mogę żadnej z nich znaleźć na półce więc zwróciłam się do pracowników o pomoc. Od jednego z nich usłyszałam: "no to widocznie są wypożyczone". Postanowiłam że poczekam jeszcze kilka miesięcy aby została uruchomiona możliwość rezerwacji online.
Początek trzeciej próby jako takiego korzystania z biblioteki znowu mnie rozczarowało. Praca biblioteki pozostawia wiele do życzenia (i nie jest to marudzenie rozkapryszonej kobiety) gdyż:
1. książki są wypożyczane bez adnotacji tego faktu na moim koncie (uniemożliwia mi to zostanie czytelnikiem roku :D )
2. książki które zarezerwowałam i wypożyczyłam pozostają w moich rezerwacjach (oddaje a pani z powrotem mi ją daje)
3. książki zamiast do rezerwacji trafiają na konto wypożyczone
4. pracownicy nie rozróżniają pojęcia "zarezerwowane"-książka dostępna a "zamówione"- czytelnik oczekuje w kolejce na książkę którą wypożyczył inny czytelnik.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz